Muzyka-Klik
Jestem w drodze do centrum handlowego, umówiłam się tam z Michałem na małe zakupy, nagle dostałam SMS. To od Michała. "możemy przełożyć wspólne zakupy?" Odpisałam " dlaczego? Coś się stało?". Minęło parę minut, ale w końcu odpisał "Nie, nic się nie stało, ale muszę mamie pomóc, ale może spotkamy się potem?", "pewnie" odpisałam.
Jestem w drodze do centrum handlowego, umówiłam się tam z Michałem na małe zakupy, nagle dostałam SMS. To od Michała. "możemy przełożyć wspólne zakupy?" Odpisałam " dlaczego? Coś się stało?". Minęło parę minut, ale w końcu odpisał "Nie, nic się nie stało, ale muszę mamie pomóc, ale może spotkamy się potem?", "pewnie" odpisałam.
-I co ja teraz zrobię?- pomyślałam.
-E tam... Sama kupię sobie parę ciuszków i jak
pójdę do Michała to go zaskoczę.- dodała w myślach.
Minęły 2 godziny, obeszłam wszystkie sklepy w
centrum i ani jednego ciuchu! Miałam już wychodzić, ale przy samym wyjściu
zauważyłam sklep z sukienkami. Na manekinie wisiała piękna fioletowa sukienka,
weszłam i przymierzyłam ją. Leżała idealnie. Nawet jej nie ściągałam tylko poszłam
do kasy, zapłaciłam i poprosiłam kasjerkę, żeby odcięła metkę. Wzięłam telefon
i zadzwoniłam do Michała.
-Tak?- powiedział chłopak.
-No hej, zrobiłam sobie zakupy.- powiedziałam.
-To świetnie! Co kupiłaś?- zapytał.
-A to niespodzianka.- oznajmiłam.
-Uuu.. Lubie niespodzianki.- powiedział.
-To co wpadniesz do mnie dzisiaj?- dodał.
-Chętnie.
-To może o 21?- zapytał.
-Ok.
-Czekam i nie mogę się doczekać, aż Cię
zobaczę w nowym stroju.- powiedział.
-Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na godzinę, wskazywała 17:03, więc
poszłam na długi spacer.
Po drodze spotkałam koleżanki z podstawówki,
ale nie rozmawiałam z nimi. Jest 20:47. Przeszłam cały park i tak zleciał mi
ten czas i nie patrzałam na godzinę.
-Kurczę... za 10 minut muszę być u Michała...-
powiedziałam sama do siebie.
-A pójdę tym laskiem...- dodałam.
Las był strasznie gęsty i na taką późną
godzinę było tak ciemno, że nie było nic widać. Po paru minutach dreptania w
ciemnościach za plecami ujrzałam światła samochodu. Widziałam, że wjechał na
chodnik i pędził w moją stronę. Zignorowałam to. Stanęłam myśląc, że się
zatrzyma. Serce zaczęło mi bić co raz mocniej. Auto zatrzymało się, szybka
została opuszczona i nagle poczułam zimną dłoń trzymającą moją rękę. Wyrwałam
się, zaczęłam biec. Auto ruszyło za mną, ale skręciłam w las. Słyszałam jak ten
mężczyzna wysiadł z auta i biegł za mną. Z trudem unikałam drzew, nagle
straciłam grunt pod nogami. Turlałam się na dół i zatrzymałam się na drzewie.
Straciłam przytomność. Ocknęłam się, czułam, że strasznie boli mnie noga.
Zobaczyłam, że leżę na drodze z całą nogą zakrwawioną. Było mi strasznie słabo,
nagle nade mną nachylił się ten mężczyzna, miał na sobie ciemne ubranie oraz
kaptur na głowie. Po jego ujrzeniu ponownie zemdlałam. Minęło pare godzin, w końcu
się ocknęłam. Leżałam na niewygodnym łóżku, w małym zaniedbanym pomieszczeniu.
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie.
Ciężko było mi się poruszać, ponieważ nogę miałam owiniętą w bandaż, który był
już przesiąknięty moją krwią. Otworzyłam drzwi, słyszałam jakieś głosy, więc
skierowałam się za nimi. Szłam kulejąc wąskim korytarzem, minęłam parę drzwi na
których były napisy tylko "410" pomyślałam jak on się może nie mylić.
Głosy były co raz głośniejsze. Weszłam do tego pomieszczenia i schowałam się za
skrzyniami i uważnie słuchałam, po paru sekundach wychyliłam się i ujrzałam
grupę chłopaków wszyscy nie mieli koszulek, ale za to jakieś dziwne maski
,które były przyczepione do ich czarnych, potarganych spodni. Rozległ się huk,
ponieważ przez przypadek strąciłam pudło, które leżało na skrzyniach. Nikt nie
zareagował, tylko jeden się obrócił, wtedy ujrzałam na jego klatce tatuaż
"410" ten sam, który był na wszystkich drzwiach. Serce znów zaczęło
mi walić jak szalone. Chłopak odwrócił się i dalej mówił z resztą. Nie
rozumiałam ich, ponieważ mówili w inny języku. Stali w kole, na podłodzę mieli
narysowane jakimś proszkiem dziwny wzór, który został podpalony. Jeden z nich
odszedł z mojego pola widzenia, czułam jak ręce mi się trzęsą. Poczułam lekką
ulgę jak dostrzegłam mężczyznę, miał coś w ręce. Zaniepokoiłam się, ponieważ
miał zakrwawioną fioletową szmatkę, która mi coś przypominała. Zorientowałam
się, że ta szmatka to z mojej sukienki. Mężczyzna wrzucił ją do ognia krzycząc "
Dimitte nobis Deus", przypominało mi to jakby jakieś rutuały czy coś
takiego, także widziałam, że wszyscy chwycili noże i rozcieli sobie dłonie, a
krew kapała na ogień, który był na na samym środku. Po chwili wstałam i
zaczełąm uciekać.
Niestety uderzyłam o coś metalowego I wszystko poleciało, a potem zaczeli mnie gonić. Biegłam jak najszybciej, ale nagle ktoś mnie złapał i przycisnął jakąś szmatke do mojej buzi. Chciałam sie wyrwać, ale nie mogłam zaczęłam zasypiać. Widziałam tylko jak tamci stanęli, a chwile przed zaśnięciem usłyszałam znajomy głos, ale nie wiedziałam skąd go znam.
Ocknęłam się, byłam oszołomiona, czułam się
jakbym wzięła nie wiadomo ile "ziółek". Minęło parę sekund zanim całkowicie doszłam
do Siebie. Byłam przywiązana do krzesła, ręce miałam związane grubą liną z tyłu
o oparcie, a nogi związane przy kostkach. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam,
ponieważ miałam dużą taśmę na ustach. Przebierałam oczami z lewej na prawą
stronę, nagle poczułam zimny chłód na szyi oraz mokrą rękę, która zjeżdżała w
dół po mojej całej ręce. Kątem oka widziałam czerwony pasek, to była krew. On
wysmarował mnie krwią po ręce i to w dodatku może jeszcze nie swoją tylko
jakieś zwierzyny! Przed twarz wskoczył jeden z tego "chorego cyrku",
miał czarną szmatę na głowie, więc nie widziałam jego twarzy, tylko jego
niebieskie oczy. Jego źrenice były strasznie skurczone, może dlatego, że siedzą
tu nie wiadomo ile czasu dziennie i w ogóle nie wychodzą. Ujrzałam naprzeciwko
Siebie 7 chłopaków, wszyscy gapili się na mnie. Jeden z nich podszedł do mnie i
udzerzył mnie w twarz tak mocno, że upadłam na podłogę wraz z krzesłem. Jeden z
chłopaków podbiegł do mnie, chciał mnie podnieść, ale facet który mnie uderzył,
który wyglądał na ich dowódcę odepchnął chłopaka i powiedział jakieś słowo to
reszta go zaczęła kopać. Cała się trzęsłam ze strachu.
-Infusum!- krzyknął szef.
Nie wiedziałam co to znaczy, więc moje serce
zaczęło bić co raz mocniej. Podnieśli mnie. W rękę poczułam bardzo duże
ukłucie. Czułam, że krew spływa mi po ręce. Zrobiło mi sie strasznie gorąco,
miałam zawroty w głowie i poczułam, że moje źrenice są mniejsze i chyba
zmieniają barwę.
To co mi wstrzyknęli, to musiał być jakiś płyn, ponieważ z oczu płynęły mi łzy jak z rzeki. Mój język stał się strasznie suchy, a ręce i nogi drętwiały.
Szef pstryknął palcami, a 4 chłopaków gdzieś
pobiegło. Boję się co będzie dalej ze mną, co szykują tym razem na mnie...
___________________________________________________________________________
Nareszcie rozdział. Komentować!!! Chce wiedzieć ile osób to czyta :D Mam nadzieje że sie podoba :P
___________________________________________________________________________
Nareszcie rozdział. Komentować!!! Chce wiedzieć ile osób to czyta :D Mam nadzieje że sie podoba :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz