środa, 6 maja 2015

Rodział 2- Ola

Muzyka-Klik

Od 2 tygodni zauważyłam, że Maciek dziwnie się zachowuje. Co raz rzadziej się spotykamy, nie wchodzimy już nigdzie, a co najważniejsze przestaliśmy pisać ze sobą.
Jest poniedziałek, wzięłam telefon i weszłam na facebook'a zobaczyć kto jest. Zobaczyłam zieloną kropkę przy Maćku, napisałam do niego "hej misiu", czekałam chwilę. Odpisał mi "hej". Wzbudziło to we mnie niepokój, ponieważ zawsze pisał do mnie "hej skarbie" lub  "hej myszko". Napisałam " idziesz na trening?". Odpisał, że tak. Minęło pare minut, cały czas czekałam, aż się zapyta czy idziemy razem, ale się nie doczekałam, więc napisałam to za niego. Odpisał mi " nie, bo musze być wcześniej." , "dlaczego" zapytałam zaniepokojona. " bo trener mi napisał SMS, żebym był wcześniej". Nie odpisałam mu, zaczęłam myśleć o czym trener chciał z nim rozmawiać. Spojrzałam na zielony zegarek, który wskazywał 16.10, wzięłam Judogę, ubrałam szarą skórę i wyszłam.
Pod szkołą byłam o 16.25, trening zaczynał się na 16.45, więc miałam jeszcze dużo czasu. Weszłam do szkoły, ściągnęłam buty, bo sprzątaczki zawsze się o to czepiają i skierowałam się do szatni, aby się przebrać w Judogę. To co zobaczyłam, było dla mnie straszne. Poczułam jakbym dostała lodowatą wodą w twarz. Ujrzałam jak Karolina całuje się z Maćkiem. Zaczęłam krzyczeć.
-Co wy wyprawiacie!
-Ola?!- powiedzieli równocześnie Maciek i Karolina.
-Ola to nie tak...- tłumaczył się Maciek.
-A jak?!- krzyczałam.
-Ola to tylko jednorazowa sytuacja...- mówiła Karolina, bo Maciek nie umiał wydusić z siebie słowa.
-Rzeczywiście jednorazowa...- powiedziałam wściekłym głosem.
-Maciek, to jednak tak wygląda te twoje spotkanie z trenerem...- dodałam.
-Ola daj spokój.- powiedziała Karolina.
-Tylko od kiedy trener się zmniejszył i urosły mu cycki.- powiedziałam.
-Ola daj spokój!- powtórzyła Karolina.
-Ty się nie odzywaj! Wystarczająco dużo już zrobiłaś.- krzyknęłam.
-O co jej chodzi Maciek?- zapytała Karolina patrząc w kierunku chłopaka.
-Nie powiedziałeś jej?- zapytała Karolina.
-O czym?- zapytałam.
-O tym, że jesteśmy razem.- powiedziała Karolina, patrząc się na mnie.
-Więc, dlatego byłeś taki dziwny...- powiedziałam patrząc na Maćka.
-Mówiłeś mi, że jej powiedziałeś.- rzekła Karolina do Maćka.
Zapadła cisza.
-Nie mogę w to uwieżyć, że mój chłopak zdradził mnie z moją przyjaciółką.- powiedziałam.
-Przestańcie!- krzyknął Mateusz, widząc całą akcje.
- Da się to jakoś logicznie wyjaśnić.- dodał.
Podeszłam do Maćka, chciałam go uderzyć, ale zatrzymał moją ręke, ale go popchnęłam tak macno, że się przewrócił. Zaczęłam biec w kierunku wyjścia.
-Ola zostań! Porozmawiajmy!- krzyczała Karolina.
-Nie mamy o czym!- krzyknęłam.
Wybiegłam na podwórko przed szkołę, chciało mi się krzyczeć, ale się rozpłakałam. Usłyszałam otwieranie drzwi, odwróciłam się. Zobaczyłam Mateusza.
-Idź sobie!- powiedziałam.
-Nigdzie nie pójde, dopóki nie porozmawiamy.- powiedział.
-Co chcesz wiedzieć, że nie ułożyło mi się z Maćkiem? Że mnie zostawił! Że moja przyjaciółka mnie okłamała!.- krzyczałam.
-Nie, jaa...- Mateusz zahamował się.
-Czekaj, ty o tym wiedziałes?!- otwarłam szeroko oczy.
-Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć!- powiedziałam nadal krzycząc.
Podbiegłam do niego, zaczęłam bić go pięściami po klatce piersiowej, objął mnie. Rozpłakałam się bardziej. Mateusz przetarł mi łzy z policzków.
-Ona była moją przyjaciółką- powiedziałam.
-Widzisz Maciek to palant.- powiedział.
-Palant nie zasłużył na Ciebie.- dodał cicho.
-Dziękuję, że mnie pocieszasz, ale do czego zmierzasz?- zapytałam.
-Powiedz mi jedno dlaczego powiązałaś się z nim, a nie ze mna?- powiedzial cicho wpatrując mi się w oczy.
-Nie wiem..- spuściłam głowę, po policzku poczułam jak znów spłynęła mi łza.
Podniósł mi głowe trzymając za brodę, popatrzał mi głęboko w oczy i pocałował. Byłam zaszokowana, ale po pocałunku przytuliłam się do niego i szepnęłam do ucha "dziękuje, że jesteś".









 Wróciliśmy.
-Wszędzie Cię szukałam.- powiedziała Karolina.
-Nie potrzebnie...- powiedziałam z obrazą. Trzymając Mateusza za rękę szliśmy w kierunku sali, nagle Karolina wskoczyła przed nami i powiedziała:
- Ola, Ja nic nie wiedziałam... Naprawdę! Mogłam mu nie wierzyć i sama się Ciebie zapytać... Zawaliłam to przepraszam. Przez chwile popatrzałam na nią, puściłam rękę Mateusza i przytuliłam Karolinę.
- Wracasz z Nami?- zapytałam Karolinę.
- Tak.- odpowiadziała.
Po wyjściu ze szkoły Karolina zatrzymała się.
- Idziesz?- zapytałam, patrząc na Karolinę.
- O kurczę zapomniałam telefonu... Idźcie już ja Was dogonie.- powiedziała i wróciła do szkoły.
Przeszliśmy pare metrów, a Karolina krzyczy:
-Czekajcie! Czekajcie na mnie! Muszę Wam coś pokazać!
-Co się stało?- zapytałam Karolinę widząc ją całą roztrzęsioną.
-Po..po..popatrz.- mówiła zadyszana.
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Karolina miała, aż 17 nieodebranych połączeń od mamy Aśki.
-Ciekawe co się stało.- zapytałam.
-Nie wiem.- powiedziała drżącym głosem.
-Odzwoń do niej.- powiedziałam.
-Daj na głośnik.- dodałam.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, dalej nikt nie odpowiadał, piąty sygnał.
-Ha.. Halo.- powiedziała mama Asi.
-Witam próbowała się Pani ze mna skontaktować. Czy coś się stało?
-Jest może z Wami Asia?- powiedziała nagle mama.
-Nie.- odparła Karolina.
Zapadła cisza.
-Halo, halo! Słyszy mnie Pani?- mówiła Karolina.
-Tak..- odparła kobieta cichym głosem.
-Może nam Pani wkońcu powiedzieć co się stało?!- powiedziałam do słuchawki wyrywając telefon Karolinie.
-Asia zniknęła.
-Co?!?- powiedziałam razem z Karoliną.
Spojrzałam na Mateusza, który wiązał sznurowadła.
-Gdzie Pani jest?- zapytałam.
-W domu.
-My ją znajdziemy. Proszę się nie martwić.- powiedziała Karolina.
-Proszę pomóżcie mi.- powiedziała kobieta rozpłakując się.
-Niech się Pani uspokoi.- powiedział Mateusz.
-Kto to jest?- zapytała kobieta strachliwym głosem.
-To kolega z judo.- odpowiedziłam.
-Jak Pani myśli gdzie może być Asia?- zapytał Mateusz.
-Nie wiem, myślałam, że jest z Wami.- odparła kobieta.
-A była na noc?- zapytał Mati.
-O boże...- krzykła kobieta.
-Coś nie tak powiedziałem?- zapytał chłopak przytulając mnie od tyłu.
-Ja... Ja myślałam, że jest u Was na noc.- powiedziała kobieta przerażona.
Wszyscy westchnęliśmy i spojrzeliśmy się na Siebie.
-Błagam znajdźcie ją!- krzykła mama.
-Będziemy Panią informować.- powiedziała Karolina.
-Przeszukamy całą okolicę, a jutro wyjedziemy za miasto.- powiedziałam ściskając rękę Mateusza.
-Dziękuję.- powiedziała kobieta rozłączając się.
-To co robimy?- zapytał Mati.
-Szukamy ją...- powiedziałam.
-Dziewczyny może jutro ją poszukamy?- powiedział chłopak.
-Dlaczego?- zapytała Karolina.
-Bo już robi się ciemno, a nie pozwolę Wam szukać jej w ciemnościach.- rzekł.
-W sumie masz racje Mati.- powiedziała Karolina.
-Co!- krzykłam.
-Karolina nasza przyjaciółka zaginęła, a Ty ją chcesz szukać jutro?- dodałam.
-Masz racje... Nieważne, że zaraz będzie ciemno.- odparła Karolina.
-Mati idziesz z nami?- zapytałam.
-Myślałem, że wybierzemy się na wieczorny spacer, ale to może zaczekać. Wasza przyjaciółka jest ważniejsza.- powiedział.
-I to ja rozumiem.- podeszłam do Mateusza i pocałowałam go.
-Zadzwońmy do rodziców i powiedzmy im, że  idziemy na noc do znajomych. Będziemy mieli całą noc, żeby ją znaleźć.- powiedziałam.
-Zadzwonie jeszcze po Marzene, pomoże nam.- powiedziała Karolina.
-I co? Za ile będzie?- zapytałam.
-Za chwilkę.- odparła dziewczyna chowając telefon do kieszeni.
-Macie latarki?- zapytałam.
-Ja mam w piwnicy.- powiedział chłopak.
-Możesz po nie pójść?- zapytała Karolina.
-Zaczekajcie chwilkę.- powiedział i pobiegł.
Minęło pare minut. Mateusz zjawił się z 4 latarkami jakąś reklamówką i Marzena szła z nim.
-Hej.- powiedziała Marzena.
-Hej.- odparłyśmy.
-Co tam masz?- zapytałam ciekawa.
-Ciepłe bluzy dla was.- odparł.
-Oooo... Jak miło. Dziękuję.- powiedziałam.
-Jak mamy całą noc jej szukać to przydadzą się jakieś ciepłe rzeczy.- powiedział dając mi czarną, grubą bluzę z białym napisem na plecach.
-Odkąd zaczynamy?- zapytał chłopak dając nam latarki.
-Może od okolicy Aśki?- zapytała Karolina.
-Pewnie. Ruszajmy.- powiedziałam i ruszyliśmy na poszukiwania.
Szukaliśmy całą noc. Nic nie znalaźliśmy.


wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 2- Asia

Muzyka-Klik

Jestem w drodze do centrum handlowego, umówiłam się tam z Michałem na małe zakupy, nagle dostałam SMS. To od Michała. "możemy przełożyć wspólne zakupy?" Odpisałam " dlaczego? Coś się stało?". Minęło parę minut, ale w końcu odpisał "Nie, nic się nie stało, ale muszę mamie pomóc, ale może spotkamy się potem?", "pewnie" odpisałam.
-I co ja teraz zrobię?- pomyślałam.
-E tam... Sama kupię sobie parę ciuszków i jak pójdę do Michała to go zaskoczę.- dodała w myślach.
Minęły 2 godziny, obeszłam wszystkie sklepy w centrum i ani jednego ciuchu! Miałam już wychodzić, ale przy samym wyjściu zauważyłam sklep z sukienkami. Na manekinie wisiała piękna fioletowa sukienka, weszłam i przymierzyłam ją. Leżała idealnie. Nawet jej nie ściągałam tylko poszłam do kasy, zapłaciłam i poprosiłam kasjerkę, żeby odcięła metkę. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Michała.
-Tak?- powiedział chłopak.
-No hej, zrobiłam sobie zakupy.- powiedziałam.
-To świetnie! Co kupiłaś?- zapytał.
-A to niespodzianka.- oznajmiłam.
-Uuu.. Lubie niespodzianki.- powiedział.
-To co wpadniesz do mnie dzisiaj?- dodał.
-Chętnie.
-To może o 21?- zapytał.
-Ok.
-Czekam i nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę w nowym stroju.- powiedział.
-Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na godzinę, wskazywała 17:03, więc poszłam na długi spacer.
Po drodze spotkałam koleżanki z podstawówki, ale nie rozmawiałam z nimi. Jest 20:47. Przeszłam cały park i tak zleciał mi ten czas i nie patrzałam na godzinę.
-Kurczę... za 10 minut muszę być u Michała...- powiedziałam sama do siebie.
-A pójdę tym laskiem...- dodałam.
Las był strasznie gęsty i na taką późną godzinę było tak ciemno, że nie było nic widać. Po paru minutach dreptania w ciemnościach za plecami ujrzałam światła samochodu. Widziałam, że wjechał na chodnik i pędził w moją stronę. Zignorowałam to. Stanęłam myśląc, że się zatrzyma. Serce zaczęło mi bić co raz mocniej. Auto zatrzymało się, szybka została opuszczona i nagle poczułam zimną dłoń trzymającą moją rękę. Wyrwałam się, zaczęłam biec. Auto ruszyło za mną, ale skręciłam w las. Słyszałam jak ten mężczyzna wysiadł z auta i biegł za mną. Z trudem unikałam drzew, nagle straciłam grunt pod nogami. Turlałam się na dół i zatrzymałam się na drzewie. Straciłam przytomność. Ocknęłam się, czułam, że strasznie boli mnie noga. Zobaczyłam, że leżę na drodze z całą nogą zakrwawioną. Było mi strasznie słabo, nagle nade mną nachylił się ten mężczyzna, miał na sobie ciemne ubranie oraz kaptur na głowie. Po jego ujrzeniu ponownie zemdlałam. Minęło pare godzin, w końcu się ocknęłam. Leżałam na niewygodnym łóżku, w małym zaniedbanym pomieszczeniu. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie. Ciężko było mi się poruszać, ponieważ nogę miałam owiniętą w bandaż, który był już przesiąknięty moją krwią. Otworzyłam drzwi, słyszałam jakieś głosy, więc skierowałam się za nimi. Szłam kulejąc wąskim korytarzem, minęłam parę drzwi na których były napisy tylko "410" pomyślałam jak on się może nie mylić. Głosy były co raz głośniejsze. Weszłam do tego pomieszczenia i schowałam się za skrzyniami i uważnie słuchałam, po paru sekundach wychyliłam się i ujrzałam grupę chłopaków wszyscy nie mieli koszulek, ale za to jakieś dziwne maski ,które były przyczepione do ich czarnych, potarganych spodni. Rozległ się huk, ponieważ przez przypadek strąciłam pudło, które leżało na skrzyniach. Nikt nie zareagował, tylko jeden się obrócił, wtedy ujrzałam na jego klatce tatuaż "410" ten sam, który był na wszystkich drzwiach. Serce znów zaczęło mi walić jak szalone. Chłopak odwrócił się i dalej mówił z resztą. Nie rozumiałam ich, ponieważ mówili w inny języku. Stali w kole, na podłodzę mieli narysowane jakimś proszkiem dziwny wzór, który został podpalony. Jeden z nich odszedł z mojego pola widzenia, czułam jak ręce mi się trzęsą. Poczułam lekką ulgę jak dostrzegłam mężczyznę, miał coś w ręce. Zaniepokoiłam się, ponieważ miał zakrwawioną fioletową szmatkę, która mi coś przypominała. Zorientowałam się, że ta szmatka to z mojej sukienki. Mężczyzna wrzucił ją do ognia krzycząc " Dimitte nobis Deus", przypominało mi to jakby jakieś rutuały czy coś takiego, także widziałam, że wszyscy chwycili noże i rozcieli sobie dłonie, a krew kapała na ogień, który był na na samym środku. Po chwili wstałam i zaczełąm uciekać.

 Niestety uderzyłam o coś metalowego I wszystko poleciało, a potem zaczeli mnie gonić. Biegłam jak najszybciej, ale nagle ktoś mnie złapał i przycisnął jakąś szmatke do mojej buzi. Chciałam sie wyrwać, ale nie mogłam zaczęłam zasypiać. Widziałam tylko jak tamci stanęli, a chwile przed zaśnięciem usłyszałam znajomy głos, ale nie wiedziałam skąd go znam.
Ocknęłam się, byłam oszołomiona, czułam się jakbym wzięła nie wiadomo ile "ziółek".  Minęło parę sekund zanim całkowicie doszłam do Siebie. Byłam przywiązana do krzesła, ręce miałam związane grubą liną z tyłu o oparcie, a nogi związane przy kostkach. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam, ponieważ miałam dużą taśmę na ustach. Przebierałam oczami z lewej na prawą stronę, nagle poczułam zimny chłód na szyi oraz mokrą rękę, która zjeżdżała w dół po mojej całej ręce. Kątem oka widziałam czerwony pasek, to była krew. On wysmarował mnie krwią po ręce i to w dodatku może jeszcze nie swoją tylko jakieś zwierzyny! Przed twarz wskoczył jeden z tego "chorego cyrku", miał czarną szmatę na głowie, więc nie widziałam jego twarzy, tylko jego niebieskie oczy. Jego źrenice były strasznie skurczone, może dlatego, że siedzą tu nie wiadomo ile czasu dziennie i w ogóle nie wychodzą. Ujrzałam naprzeciwko Siebie 7 chłopaków, wszyscy gapili się na mnie. Jeden z nich podszedł do mnie i udzerzył mnie w twarz tak mocno, że upadłam na podłogę wraz z krzesłem. Jeden z chłopaków podbiegł do mnie, chciał mnie podnieść, ale facet który mnie uderzył, który wyglądał na ich dowódcę odepchnął chłopaka i powiedział jakieś słowo to reszta go zaczęła kopać. Cała się trzęsłam ze strachu.
-Infusum!- krzyknął szef.
Nie wiedziałam co to znaczy, więc moje serce zaczęło bić co raz mocniej. Podnieśli mnie. W rękę poczułam bardzo duże ukłucie. Czułam, że krew spływa mi po ręce. Zrobiło mi sie strasznie gorąco, miałam zawroty w głowie i poczułam, że moje źrenice są mniejsze i chyba zmieniają barwę. 

To co mi wstrzyknęli, to musiał być jakiś płyn, ponieważ z oczu płynęły mi łzy jak z rzeki. Mój język stał się strasznie suchy, a ręce i nogi drętwiały.

Szef pstryknął palcami, a 4 chłopaków gdzieś pobiegło. Boję się co będzie dalej ze mną, co szykują tym razem na mnie...

___________________________________________________________________________
Nareszcie rozdział. Komentować!!! Chce wiedzieć ile osób to czyta :D Mam nadzieje że sie podoba :P